Wirtualna asystentka – dwa lata w branży

with Brak komentarzy

Mijają dwa lata odkąd weszłam na rynek wirtualnej asysty. I jako wirtualna asystentka mogę pochwalić się sporym doświadczeniem w branży, sukcesami, którzy osiągnęli dzięki mojemu wsparciu klienci, kilkoma nietrafionymi decyzjami o współpracy, niewieloma fackapami (czytaj wpadki i pomyłki) kilkunastoma przerobionymi kursami, warsztatami. W tym czasie podjęłam współpracę z kilkunastoma branżami.

 

W ciągu tych dwóch lat nauczyłam się więcej, niż w ciągu 5 lat pracy na etacie w trzech różnych firmach.

 

 

Skąd pomysł – czyli jak zostałam wirtualną asystentką?

Podczas długiego podwójnego urlopu macierzyńsko-wychowawczego zrodził się w mojej głowie pomysł zdalnego udzielania wsparcia małym firmom w zakresie marketingu internetowego,  administracji stron na WordPressie. Znałam WordPressa, bo posiadałam już kilka strona opartych na tym systemie. Miałam świadomość tego, że o stronę na WordPressie trzeba dbać! Widziałam też, że firmy nie dbają o swoje profile na Facebooku. Wrzucają bezsensowne memy nie wykorzystując w ogóle potencjału tej platformy.

Chciałam ich wspierać i na tym wspieraniu zarabiać. Natomiast nie miałam pojęcia, że istnieje taki zawód jak wirtualna asystentka.

Wirtualna asystentka dwa lata w branży.

 

 

Z czasem, gdy byłam bardziej elastyczna jako matka i mogłam podjąć się pracy, konkretny research przyszedł mi z pomocą. Odkryłam zawód wirtualnej asystentki.  Ucieszyłam się, że mogę zdefiniować swoje plany na podstawie wiedzy innych osób i że mogę wreszcie nazwać to, co chcę robić ?.

 

 

Pierwszy klient

Pierwszego klienta pozyskałam bardzo szybko. Dużo mówiłam do znajomych, rodziny o mojej przyszłej profesji. Klient pojawił się sam, bo ktoś, dzięki mojemu gadulstwu mnie polecił. Zostałam wirtualnym menadżerem projektu z dnia na dzień. Jest to dowód na to, że są różne ścieżki pozyskiwania klientów, nie tylko przez budowanie wizerunku w internecie.

 

Wirtualna asystentka jako wirtualny projekt menadżer

Objęłam opieką marketingową wprowadzenie na rynek dwóch nowych produktów z branży ochrony środowiska. Było to dla mnie duże wyzwanie, którego podjęłam się z wielką chęcią i bez żadnych oporów. Miałam duże wsparcie i zapewnioną współpracę ze strony twórców pomysłodawców i właścicieli nowej marki. Udało się stworzyć fajny zespół. Swoją pracę oparłam wówczas na Trello, jak większość początkujących wirtualnych asystentek. Od planu marketingowego począwszy na debiucie na targach kończąc z jednym fackapem zakończyliśmy projekt po 6 miesiącach. Dalej współpracuję z moim pierwszym klientem i jestem z nim w stałym kontakcie.

 

 

Właśnie mijają dwa lata odkąd zabłysnęłam na rynku wirtualnych asystentek. Dziś już w kompletnie innym miejscu, bardziej świadoma i dojrzała w swoich decyzjach nie narzekam na brak zleceń. Jednak z pustego Salomon nie nalewa, prawda?

 

 

 

Własny biznes to nie bułka z masłem

Kocham swoją pracę i niepodważalnym plusem od zawsze jest dla mnie to, że moja praca jest dynamiczna. Klienci zmieniają się, jedni odchodzą, a na ich miejsce przychodzą nowi. Poznaję różne branże i w każdą muszę się wpasować. Praca jest po prostu ciekawa i rozwojowa. Cały czas się uczę, inwestuję w swój rozwój.

Często wieczorami zdobywam wiedzę, w kursy inwestuję z własnych środków, a rozwiązań w biznesach online jest z każdym dniem coraz więcej.  Gdy będę stała w miejscu, to nie zdobędę nowych klientów. Często uczestniczę w konferencjach, wyzwaniach, nie stoję w miejscu.

W zeszłym roku zostałam uczestnikiem konferencji dla freelancerów i wirtualnych asystentek.
Jako prelegentka miałam przyjemność podzielić się swoim doświadczeniem w branży. Zostałam wybrana do udziału spośród setek działających na rynku freelancerów, co było dla mnie dużym wyróżnieniem.

 

Czy praca wirtualnej asystentki ma minusy?

Owszem ma. Minusem według mnie jest to, że nawet jeśli wszystko zaplanujemy, to coś może się zwyczajnie, kolokwialnie „wysypać”. Przy współpracy z kilkoma, różnymi klientami tak po prostu jest. Wystarczy, błąd systemu, nieprzewidziany bunt WordPressa i zaczyna się szukanie rozwiązań, co nieraz trwa godzinami.

Taka sytuacja zdarza się również asystentce pracującej w firmie na etacie, informatykowi, specjaliście do spraw obsługi klienta. Tylko jest jedna różnica.

Tam  jest zespół ludzi, jest szef, właściciel firmy, czasem rozwiązanie problemu trwa chwilkę i zrozumienie zaistniałej sytuacji, przez wszystkich dookoła jest w moim odczuciu bardziej realne ?

 

Zdarza się, że klienci, próbują traktować mnie jak swoją podwładną. Muszę przyznać, że trochę już jestem na takie zjawisko wyczulona i gdy intuicja podpowiada mi, podczas pierwszej konsultacji, że może być problem, wycofuję się ze współpracy. Sądzę, że jeden z moich głównych talentów, jakim jest indywidualizacja, pomaga podejmować mi słuszne decyzje w nawiązywaniu nowych relacji biznesowych.

 

Dziękuję za Twój cenny czas, jeśli uznasz, że mój artykuł może przydać się komuś z Twoich znajomych, to proszę podziel się treścią. Jeśli masz ochotę na więcej,
to zapraszam do lektury wpisu o współpracy z różnymi branżami.

 

 

 

 

 

Zostaw Komentarz